29.01.2018

Od niewolnika do arystokraty, czyli oszczędzanie w świecie starożytnym

Powodów do oszczędzania mamy dziś bez liku. Dodatkowe cyferki na koncie przydają się w celu zakupu nowych gadżetów, opłacenia wakacji lub dla zabezpieczenia przyszłości. A jakie motywy mogły skłaniać do oszczędzania ludzi żyjących kilka tysięcy lat temu?

Skarb z Shrewsbury. 9 315 rzymskich monet z brązu znalezionych na polu koło Shrewsbury (Anglia) w sierpniu 2009. Skarb z Shrewsbury. 9 315 rzymskich monet z brązu znalezionych na polu koło Shrewsbury (Anglia) w sierpniu 2009.

Społeczeństwo w epoce starożytności było bardzo zróżnicowane pod względem majątkowym. Poza opływającymi w luksusy arystokratami, składały się na nie rzesze rolników, rzemieślników, pracowników niewolnych i kupców. Wszyscy pokładali swój los w rękach kapryśnej pogody. To od niej zależał rozmiar plonów albo czy statek z towarem bezpiecznie dopłynie do celu. Chwilowe niepowodzenia można było rekompensować, zaciągając kolejne pożyczki w bankach. Kolejne porażki finansowe groziły już zepchnięciem do stanu niewolniczego – taka bowiem kara groziła niewypłacalnym dłużnikom. Zdesperowany rolnik mógł najpierw sprzedać żonę i dzieci, ale pozbawiony dochodów i tak szybko do nich dołączał. Gdyby tylko zgromadził wcześniej stosowne oszczędności…

Dla ubogiego mieszkańca starożytnej Mezopotamii czy Grecji oszczędzanie stanowiło być albo nie być. Wypchana monetami sakiewka nie tylko oddalała widmo niewoli – mogła też być przepustką do społecznego awansu. Na przykład w Atenach o przynależności do danej grupy obywateli decydował dochód z uprawianych majątków ziemskich. Każdy, kogo stać było na uzbrojenie hoplity (ciężkozbrojnego wojownika), mógł liczyć na więcej praw niż prosty rzemieślnik czy rolnik. Pokaźne zarobki otwierały nawet drzwi na arystokratyczne salony. Słynna była m.in. historia niewolnika Pasiona, pracującego w ateńskim kantorze. Wyuczył się on bankierskiego fachu i wykupił z niewoli. W niedługim czasie stał się szanowanym obywatelem Aten, a dzięki udanym inwestycjom cały czas pomnażał majątek. Nic zatem dziwnego, że greccy poeci zachwalali korzyści płynące z roztropnego gospodarowania i oszczędnego życia.

Niezależnie od okresu czy szerokości geograficznej, najprostszą formą oszczędzania było… zakopanie majątku w ziemi. Najczęściej ukrywano przedmioty codziennego użytku, kosztowności i monety. Tak zabezpieczony dobytek mógł przetrwać dziejowe zawieruchy, np. przemarsz wrogich wojsk czy klęskę żywiołową. O skuteczności tego sposobu świadczą odkrycia współczesnych archeologów, którzy raz za razem wykopują z ziemi skarby sprzed tysięcy lat.

Mieszkańcy starożytnego świata mieli do dyspozycji także inne możliwości. Już w Mezopotamii, kolebce cywilizacji, istniała świetnie rozwinięta sieć banków, świadcząca rozmaite usługi. Współcześni badacze mówią nawet o epoce kapitalizmu starobabilońskiego, który funkcjonować miał 1000 lat p.n.e.! Ubogi rybak, rolnik lub rzemieślnik mogli skorzystać z krótkoterminowych kredytów, jeśli nie widzieli innego sposobu na opłacenie podatków. Przydatny był też bankowy depozyt, do którego przed wynalezieniem pieniędzy oddawano głównie pełniące funkcje waluty jęczmień, daktyle, srebro i żelazo. Oprócz zabezpieczenia towaru, dawało to możliwość prowadzenia transakcji finansowych – opłacenia podatków, spłaty długów (staranna, bankowa dokumentacja mogła przydać się w razie sporu), a nawet przelewów między odległymi placówkami banku. Posługiwano się wtedy pisemnymi instrukcjami, przypominającymi późniejsze weksle. Kupiec nie musiał już podróżować z workiem pieniędzy, nerwowo rozglądając się na boki w obawie przed rozbójnikami. Z tego typu udogodnień korzystali zresztą nie tylko najbogatsi obywatele. Do pomocy banków chętnie odwoływali się wieśniacy, drobni kupcy, rzemieślnicy, rzeźnicy, a nawet oberżyści. Załatwiali w ten sposób codzienne sprawunki, szukali drobnego zysku w oddaniu depozytu na procent lub zastawieniu go za pewną sumę pieniędzy. Kwoty deponowane przez większość klientów banku były jednak skromne Przeciętny robotnik grecki zarabiał 1 drachmę dziennie. 1/6 drachmy kosztował bochenek chleba, a do tego dochodził jeszcze szereg innych wydatków – oliwa, wino, ubrania.

Jednorazowa suma zdeponowana w banku przez ubogiego obywatela nie przekraczała zatem wartości kilku bochenków chleba.

Mimo niewątpliwych zalet, nie każdy mógł zatem pozwolić sobie na oszczędzanie. W starożytnej Mezopotamii ukuto nawet przysłowie: biedak ogryza swoje srebro­­ – to znaczy przejada swój codzienny dochód. Ubogi mieszkaniec nie dysponował żadnym kapitałem, który mógłby zakopać w ziemi na gorsze czasy, lub złożyć w bankowym depozycie aby ciułać zyski z procentów. Z kolei najbogatsi oszczędzać nie musieli. Ogromne kwoty przeznaczali na fundacje, które miały przysporzyć im nieśmiertelnej sławy. Finansowali budynki użyteczności publicznej, festyny i armie. Oczywiście pełny skarbiec był zawsze mile widziany przez rządzących, którzy dzięki zebranym bogactwom mogli prowadzić skuteczniejszą politykę. Kilka tysięcy srebrnych talentów zgromadzonych w Atenach zapewniało temu miastu-państwu pozycję zdecydowanego lidera w greckim świecie. Niewolnicy, rolnicy, kupcy, arystokraci czy władcy – każdy miał swoje powody do oszczędzania i mógł wynieść z niego znaczące korzyści.

Antoni Olbrychski histmag.org

Przedruk z https://bankomania.pkobp.pl/bankofinanse/oszczedzanie-i-inwestowanie/od-niewolnika-do-arystokraty-czyli-oszczedzanie-w-swiecie-starozytnym/

196
Dodaj Komentarz
  • 0
  • 6
  • 2
Komentarze