05.01.2023

Trochę historii

Skąd się wzięło SKO

Skąd się wzięło SKO?

Dawno, dawno, bo prawie sto lat temu... Stanisław Grabski wymyślił sobie, że nauczy dzieci oszczędzać.

W 1925 roku Stanisław Grabski - starszy brat dwukrotnego premiera, wybitnego uczonego, reformatora polskiej waluty i twórcy złotego – Władysława (na pewno było o nim na historii ;)), no więc Stanisław, który pełnił strasznie dziwną, jak na dzisiejsze czasy, funkcję - Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego – wymyślił sobie, że nauczy dzieci oszczędzać. Dwa lata później, w 1927 roku, powstały pierwsze Szkolne Kasy Oszczędności. Pomysł okazał się tak dobry, że od 1935 roku patronat nad akcją oszczędzania przejęła Pocztowa Kasa Oszczędności. Tak, tak, to żadna pomyłka od czasów powstania w 1919 roku aż do końca II Wojny Światowej skrót PKO odczytywano właśnie jako Pocztowa Kasa Oszczędności. Dopiero gdy skończyła się wojna i Polska na nowo tworzyła całe swoje struktury Pocztowa Kasa Oszczędności została przekształcona w Powszechną Kasę Oszczędności. To było na przełomie 1949 i 1950 roku.

 

skarbonka SKO


Ale wróćmy do SKO. Przez ostatnie 50 lat miliony uczniów w polskich szkołach uczyły się oszczędzania. Przez lata w ten sam, niezmienny sposób – w każdej szkole był nauczyciel – opiekun SKO, który był centralną postacią na drodze Bank – Szkoła – Uczeń. Nauczyciel dostawał od Banku książeczkę oszczędnościową na szkołę. Na nią wpłacane były wszystkie oszczędności uczniów. Jednak, żeby nie pomieszało się, kto ile wpłacił i jakie ma oszczędności, każdy uczeń dostawał swoją książeczkę członka SKO, do której wpisywane były wszystkie jego wpłaty. Zapytajcie rodziców – oni na pewno pamiętają jak wyglądała taka książeczka. Ciekawe, czy pamiętają w jaki sposób zdobywali pieniążki? A sposobów było mnóstwo – zbieranie butelek, makulatury, złomu... kiedyś w ten sposób można było uzbierać całkiem sporą sumkę...

 

Tak wyglądały kiedyś książeczki SKO


Każda szkoła dokumentowała wszystkie akcje pomagające jej zbierać środki. Prowadzone były  wielkie kroniki wydarzeń opisujące zmagania uczniów na drodze do oszczędzania. Wcale nie tak łatwo jest dziecku zarobić pieniądze, a przecież nie zawsze rodzice, czy dziadkowie podrzucą jakiś grosik... Warto było przygotowywać kroniki, bo co roku w czerwcu najlepsze z nich były oceniane i nagradzane w konkursie „Dziś oszczędzam w SKO – jutro w PKO”, a nagrody... mhrrr to było marzenie... Szkoła dostawała nagrodę „dla wszystkich”, nauczyciele, którzy napracowali się najbardziej przy zbieraniu pieniędzy i przygotowywaniu kronik dostawali nagrody dla siebie, a wśród uczniów którzy uzbierali najwięcej pieniędzy rozlosowywane były nagrody rzeczowe. I tak np. w 1964 roku można było wygrać kajak z żaglem, czy motorower.

 

Jedna z nagród w konkursie SKO w latach '60

 

Przy okazji konkursu rodziły się różne ciekawe pomysły. Na przykład, w niektórych szkołach do dziś są organizowane turnieje wiedzy ekonomicznej. Niektóre „rozrosły się” tak bardzo, że przerodziły się w  konkursy ogólnopolskie. Dzięki temu co roku spora grupa uczniów dowiaduje się nie tylko, co to jest ekonomia, ale też jakimi mechanizmami się rządzi, jak oszczędzać i co robić by pomnażać swoje oszczędności. Wielu z nich wykorzysta tą wiedzę w dorosłym życiu i kto wie, czy nie wyrośnie z nich jakiś drugi Bill Gates czy Warren Buffet. Żeby tak się stało, w SKO szykują się spore zmiany.

4
Dodaj Komentarz
  • 0
  • 8
  • 10
Komentarze