22.06.2020

Opowiadanie

22.06.2020

                                        Jak odróżniać zło od dobra?
 
  Jako księżniczka powinnam odczuwać, gdy coś jest źle albo gdy coś jest
dobrze… Ale tego nie potrafię… Nie czuję  i nie wiem kiedy ktoś się boi, jest
wesoły bądź smutny, dlatego dla niektórych mogę wydawać się  po prostu
dziwna. Na imię mam – Ashley i mam 15 lat. Mieszkam w Wolfgrave, dużym
mieście blisko Everhollow – miasta nadziei. 
  W Wolfgrave zazwyczaj dużo się dzieje. Na przykład raz zauważyłam jak
strażnicy gonili złodzieja, ale najdziwniejsze w tym było to, że biegli za nim bez
butów, ponieważ złodziej je ukradł – ich buty były ze złota, dlatego bo byliśmy
dosyć bogatym miastem. Nasi sąsiedzi Everllowie nie przepadają za mną,
mówią, że jestem tylko dziewczyną udającą brak uczuć dla zwrócenia uwagi. Ja
ze względu na tę chorobę nie przejmowałam się tym. 
  Chciałam opowiedzieć o wyjątkowej osobie, która pomogła mi walczyć z
chorobą i odróżniać dobro od zła. 
  Zwykłego poranka niespodziewanie obudziła mnie moja mama  Cassie  i
powiedziała, że dzisiaj jest szczęśliwy dzień. Nie rozumiałam dlaczego ten dzień
jest taki ważny. Gdyż jednak byłam bardzo ciekawa, szybko się ubrałam,
zjadłam śniadanie i poszłam do sali gościnnej. Widziałam jak jakaś dziewczyna o
niebieskim kolorze włosów – co było częste w Wolfgrave, siedzi i rozmawia z
moim ojcem Ace. Gdy podeszłam, dziewczyna pośpiesznie wstała i lekko
dygnęła. Później powiedziała:                                                                                         
 -Witaj Ashley! Nazywam się Lily BlackSky i będę uczyć cię
emocji oraz uczuć.                                   
Zastanawiałam się czemu akurat ona ma mnie uczyć, a ona jakby czytając mi w
myślach odparła:
- Zastanawiasz się czemu akurat ja? Otóż Ja jestem Ayoamą – postacią która
jest podobna do czarownicy, – zawahała się przez chwilę – ale Ayoamy oprócz
czarowania zajmują się leczeniem osób, które mają najdziwniejsze choroby, a ty
się do nich zaliczasz.
Nie wiem czy powinnam wtedy być urażona czy nie, jak zawsze nie czułam
wtedy nic, kompletną pustkę… Lily wydawała mi się być jakaś podejrzana i
dziwna, ale skoro moi rodzice jej ufali… Moja intuicja zawsze mogła się mylić.   

Dziewczyna na koniec rzekła, że wyruszamy jutro z rana do jej pracowni w
Winterbrook. Winterbrook był daleko od Wolfgrave i Everhollow. Winterbrook
to miasto dobrobytu oraz pomyślności. Wolfgrave to miasto mądrości i właśnie
uczuć, dlatego dziwne było,  że ja się w nim urodziłam, a nie w Shroudhall –
mieście żałoby i kompletnej pustki. Czasami właśnie myślę, że z stamtąd
pochodzę…  
  Jak nigdy obudziłam się bardzo wcześnie rano. Gdy zerknęłam na mój budzik
zobaczyłam, że jest dopiero 5:00. Wstałam i wyjrzałam przez okno. Jedyne co
dojrzałam to las i strażników stojących na warcie…                
Chwilę później do mojego pokoju weszła Lily. Powiedziała, że cieszy się, że
jestem już gotowa do wyjścia.                                                                                        
Zanim wyszłyśmy, moi rodzice dali mi jakąś torbę, ale
powiedzieli, że mam ją otworzyć dopiero na miejscu. 
 Dwie godziny później Lily wyglądała już nie tak samo jak wcześniej… Nie
wiedziałam jak się czuje i co z nią jest. Ja jak zawsze byłam w kropce… Ayoama
rzekła:                                                                                                                                  
  - Może zrobimy sobie przerwę?
- No dobrze, jeśli chcesz, ale już tylko 50 kilometrów… 
Nie zdążyłam skończyć, ponieważ Lily pociągnęła mnie za moją koszulkę, żebym
usiadła. Nie wiedziałam dlaczego. Ona jednak wytłumaczyła mi, że ja nie czuję
ZMĘCZENIA, (pierwszy raz słyszałam takie słowo, ponieważ moi rodzice nie
używali przy mnie słów związanych z uczuciami i emocjami)  ale tak naprawdę
moje ciało chce odpocząć. Siedziałyśmy tak bez słowa przez 15 minut, gdy w
lesie obok miasta Oldhost (miasto bardziej magiczne niż straszne), przez które
musiałyśmy przejść, aby dojść do Winterbrook, zauważyłam jakby ogon
jakiegoś konia, podeszłam… i zobaczyłam dwa piękne, białe jednorożce.
Zawołałam Lily. Powiedziała, że one pomogą nam szybciej dotrzeć do celu.  
Nazwałyśmy je: Rose (moja) i Sarah (Lily). Po 30 minutach udałyśmy się w
dalszą drogę. Podczas wyprawy nie miałam za bardzo o czym rozmawiać z
Ayoamą, tym bardziej, że dopiero wczoraj ją poznałam. Lily wyglądała na
rozmowną, ale również wcale ze mną nie rozmawiała.                                           
  Po kolejnych 2 godzinach w końcu dotarłyśmy na miejsce. Pracownia mojej
nauczycielki i opiekunki nie była za duża, miała 10 pokoi, w tym dwa pokoje
gościnne, dwie sypialnie, dwie łazienki, dwa ,,biura” i jakieś 2 zamknięte na
klucz pomieszczenia. Mój pokój był wielkości pokoju Lily. 

  Podczas rozpakowywania się znalazłam paczkę od mojego taty.
Przypomniałam sobie, że miałam ją otworzyć jak dotrzemy do pracowni. Gdy ją
otworzyłam, zobaczyłam coś bardzo podobnego do Sakury (czarodziejskiego
zwierzęcia wyglądającego jak malutki pies, tylko że umiał chodzić po ścianach).
Pomyślałam, że zajmę się tym później, ponieważ Lily wołała mnie na obiad. Po
powrocie do pokoju pudełko było puste. Szybko zaczęłam szukać zwierzęcia.
Znalazłam Sakurę (jednak to była ona)  pod moim łóżkiem zwiniętą w kłębek.
Podniosłam ją i wzięłam na ręce. Położyłam Aishę (tak jej dałam na imię) na
łóżko. Do końca dnia leżałam i nie myślałam o niczym, aż w końcu zasnęłam.  
  Obudziła mnie Lily i powiedziała, że zaczynamy z nauką.                       
– Najpierw zaczniemy od uczucia: RADOŚĆ. – Odparła opiekunka. - RADOŚĆ to
uczucie, które wyraża w świadomości uczucie całkowitego spełnienia. Jest
synonimem szczęścia w rozumieniu potocznym towarzyszącym zabawie,
zadowoleniu lub satysfakcji z przeżywanych doznań, wykonywanych czynności
lub przywoływanych w pamięci wspomnień, jesteś wtedy uśmiechnięta.
Spróbuj się uśmiechnąć.
Udało się! W końcu miałam inną minę niż od okrągłych piętnastu lat! Lily też się
uśmiechała. Później podała mi dziwny przedmiot i powiedziała, żebym go
nacisnęła dłonią. Był bardzo miękki w środku, jak potem mogłam stwierdzić
podobało mi się to. Nie wiem czemu, ale ona nagle zaczęła robić dziwne miny, a
ja zaczęłam się uśmiechać i wydawać z siebie odgłosy podobne do: ha ha ha.
Ayoama powiedziała mi, że to jest ŚMIECH, czyli przejaw radości lub szczęścia.
Następnego dnia uczyłam się o złości, potem o strachu itd. Każda lekcja była
coraz to ciekawsza. Po trzech miesiącach nauczyłam się już wszystkich uczuć i
emocji. Lily odrzekła, że byłam dość prostym przypadkiem tej choroby,
ponieważ miała już przypadki, że musiała uczyć przez rok albo dłużej. 
  Dwa dni po ukończeniu nauki zabrałam ze sobą Rose i Aishę, spakowałam
wszystkie swoje rzeczy, pożegnałam się z Lily (obiecała mi, że będzie mnie
odwiedzać i sprawdzać jak się mam) i pojechałam do Wolfgrave. Powitanie było
bardzo uroczyste, zebrała się cała moja rodzina. Byłam bardzo szczęśliwa!

                                               Opowiadanie Kaliny

2
Dodaj Komentarz
  • 6
  • 0
  • 3
Komentarze